musisz się poruszać naprzód - Albert Einstein
1 września, godz. 8.00 – kiedy w szkołach rozpoczynały się zajęcia, my wyruszyliśmy na naszą kolejną wyprawę rowerową – Szlakiem Znaczka Turystycznego. Znaczek Turystyczny to drewniany krążek, powstały z naturalnego drewna bez użycia barwników. Przedstawia miejsce, do którego dotarł turysta. Jest pamiątką i potwierdzeniem pobytu.
Naszą wyprawę rozpoczęliśmy w Głuchołazach przed Czerwonym Kozłem, gdzie zdobyliśmy pierwszy znaczek. Dalej udaliśmy się w kierunku Złotego Stoku przez Czechy. W Jaworniku zwiedzamy Zamek Jansky Vrch i wzbogacamy się o kolejne Z.T. Jedziemy dalej, Biela Voda – kolejny Z.T. Około południa dojeżdżamy do Złotego Stoku. Tu zwiedzamy Kopalnię Złota, średniowieczny Park Techniki i mamy kolejne Z.T. Tu też znajduje się Polska Centrala Znaczka Turystycznego, którą, korzystając z okazji, odwiedziliśmy. Zostaliśmy serdecznie przyjęci. Po miłej pogawędce przy orzeźwiającej wodzie sodowej udaliśmy się w dalszą drogę. Tego dnia dojechaliśmy do Kłodzka, gdzie zostaliśmy na dwa dni. Zwiedzając miasto i okolice wzbogaciliśmy się o następne Z.T.
W kolejnym dniu dotarliśmy do Bystrzycy Kłodzkiej, w której zwiedziliśmy Muzeum Filumenistyczne oraz zabytkową zabudowę starego miasta. Następnie udaliśmy się do Lądka Zdroju, po drodze zwiedzając Zamek na Skale w Trzebieszowicach. Po dwóch dniach odpoczynku wyruszyliśmy w trasę Szlakiem Czarownic po stronie czeskiej, na którym zdobyliśmy następne Z.T. W kolejnych dniach wyprawy odwiedziliśmy miejscowości i obiekty związane z działalnością Pań Czarownic: Jesenik, Ćervonohorske Sedlo, Vernifowice, Velke Losiny, Śumperk i Mohelnice. Z Mochelnic udaliśmy się do miasteczka Janovice, gdzie mieści się Główna Centrala Z.T. Mieliśmy tam możliwość zapoznania się z procesem produkcji znaczków oraz zwiedziliśmy poświęcone im muzeum. W drodze powrotnej do Polski odwiedziliśmy kolejne miejscowości związane ze Szlakiem Czarownic: Rejviz z największym torfowiskiem na Morawach Mechowym Jeziorkiem i Zlaté Hory, w którym zwiedziliśmy muzeum miejskie.
Na dwa dni zajechaliśmy do Głuchołaz, by odpocząć po uciążliwych wspinaczkach górskich przy silnym wietrze. Po nabraniu sił udaliśmy się na Szlak Czarownic po stronie polskiej. Szlak rozpoczęliśmy w Paczkowie, kierując się dalej na Lubiatów, Otmuchów, Karłowice Wielkie, Radzikowice, Nowaki, Nysę, Domaszkowice, Wierzbięcice, Stary Las i Jarnołtówek. Wyprawę zakończyliśmy wracając do Głuchołaz.
Podczas 11-dniowej rowerowej przygody przejechaliśmy 820 km, nasza kolekcja Z.T. zwiększyła się o 52 krążki (zarówno czeskie, jak i polskie), a w Kotlinie Kłodzkiej zdobyliśmy kolejne odznaki krajoznawcze: Tysiączniki Ziemi Kłodzkiej, Wieże widokowe Ziemi Kłodzkiej i Odznakę Pamiątkową Koła PTTK Oddziału Ziemi Kłodzkiej. Kolejna Rowerowa Wyprawa Szlakiem Znaczka Turystycznego za rok.
Antonina Bejnar i Bogusław Monczyński
Jedni lubią łowić ryby, drudzy zbierać grzyby. A my – cykliści – zamiast siedzieć w domu, jak normalni ludzie przed telewizorem i z zimną coca-colą, wybraliśmy się w góry Beskidu Sądeckiego, aby przez okres tygodnia, od 24 do 30 sierpnia 2015 r. podziwiać piękno gór, bujność przyrody, ale jednocześnie poczynić refleksję nad życiem, przełamać swoją słabość, zmierzyć się z samym sobą. Bogdan, Jacek, Włodek i Władek (zresztą często nas mylono: Włodka z Władkiem i przez tydzień pobytu nie udało się tego wyuczyć who is who) wraz z osobami towarzyszącymi (Ewą i Beatą) rozgościliśmy się "U Danuśki" w Łomnicy Zdrój – a ona raczyła nas przepysznymi obiadkami i uśmiechem. Kaziu, jej mąż, dostarczał surowca na pierogi – jagody. Ale nie o tym chcę mówić.
Każde spotkanie ma swoja dynamikę, można wyróżnić etapy rozwoju znajomości. Tak samo spotkanie z górami.
I dzień – zauroczenie
Po doprowadzeniu się do porządku i założeniu "uprzęży", siedliśmy na nasze dwukołowe rumaki i jazda na spotkanie. To pierwsze nieśmiałe spojrzenie na grzbiety gór, bujną roślinność, krętą drogę i cały czas delikatnie z górki do Piwnicznej Zdroju aż do Głębokiego. I powrót w milczeniu, w zadumie.
II dzień – nieśmiały dotyk
Wyprawa przez Żegiestów, Muszynę do Krynicy Zdrój. Po odpoczynku dojazd do Tylicza. W drodze powrotnej dojazd do stóp Jaworzyny i gondolą wjazd na jej szczyt. To dotyk tego, co daje tamta ziemia – bogactwo wód leczniczych, ślady kultury łemkowskiej z ich cerkwiami. Niezapomniane widoki, szczery podziw nad wspaniałością przyrody. Kimże jestem ja, człowiek?
III dzień – pocałunek
Ten dzień to prawdziwy pocałunek gór – wjechaliśmy na wysokość 800 m. W Piwnicznej nowym mostem (jeszcze nie oddanym do użytku) wjazd do Słowacji. Poprzez Starą Lubovnię, Plavnicę, Mały Lipnik dojazd do Sulina, a stamtąd nową kładką wjazd do Żegiestowa i powrót do domu. Kilometrowo droga niezbyt długa, ale te "pocałunki" gór z podjazdami bardzo męczące, a jednocześnie dające satysfakcję. Warto było.
IV dzień – pieszczoty
Nasza trasa niby znana – ale dziś oddajemy się pieszczotom: oczy napawają się widokiem, uszy wsłuchane tylko w ciszę, szum drzew, śpiew ptaków. Tym razem z Łomnicy poprzez Muszynę, Powroźnik i Tylicz udajemy się na Przełęcz Tylicką, by dojechać do Krynicy Zdroju, a stamtąd do naszego miejsca pobytu. Wzniesienie już tylko na 791 m.
V dzień – jedność
Ten dzień to wędrówka wzdłuż Popradu poprzez Rytro, Barcice do Starego Sącza i powrót. Spokojna jazda, wyciszenie, radość z pobytu, z jazdy. I szum rzeki.
VI dzień – radość spotkania
Busem dojechaliśmy do Krościenka, by spotkać się z... Dunajcem właśnie. Po przejechaniu w Szczawnicy na Słowacką stronę, piękną ścieżką rowerową, wzdłuż umęczonego upałami Dunajca, dotarliśmy wraz z wieloma cyklistami do Czerwonego Klasztoru. Wcześniej jednak podziwialiśmy Trzy Korony i spływy tratwami. Tu też zaczerpnęliśmy języka o drodze powrotnej. „Tubylec” okazał się być cyklistą spod Szczecina. Pojechaliśmy więc stamtąd drogą wzdłuż Dunajca, Jeziora Sromowieckiego i dotarliśmy do Niedzicy. Pobyt na tamie i tu spotkanie z ziomalem Ryśkiem ze Szczytnik. Przez Sromowce powrót do Krościenka. Kto lubi pętle, to ta była dość duża.
VII dzień – rozstanie
Tak w życiu bywa – "Nic nie może przecież wiecznie trwać". Smętne spojrzenia i blask oczu inny. Pięknie to ujął Jacek w swoim wierszu:
Tak smutne nadpopradzkie kamienie
Że...
Nie przemykasz po ich twarzach
Tak bardzo...
Pieścić chciały języczkami Twoje plecy
Kiedy...
Delikatnie i z wdziękiem swe ciało
Ku słońcu na nich ułożysz.
Dzikie kaczki
Tak w bezruchu tkwią
Z niedowierzaniem, że...
Pociąg odjechał a one
Z Twoich rąk chleba nie dostały.
I nie dostaną.
Czas stanął.
Czas się spóźnił.
Jacek Szczepański
Nie mówimy więc "żegnaj" ani "do widzenia".
Relacja: Władysław Stawicki