musisz się poruszać naprzód - Albert Einstein
Tak jak było w planach, tak też się uczyniło. 4 lipca w miejscowości Sędziejowice (powiat łaski), kaliscy cykliści wykonali "desant rowerowy" na teren szkoły rolniczej. Po zaliczeniu mini skansenu maszyn i urządzeń rolniczych grupa dotarła do prywatnego, zabytkowego młyna wodnego nad rzeką Grabią w Kozubach Nowych (obecnie elektrownia wodna). Kolejne przejechane 8 km i zahaczamy o agroturystykę (?) w Rembieszowie, gdzie nasze panie delektują się kawą zrobioną przez właścicielkę, a panowie podziwiają prawdziwe strusie jajo (waga 1,6 kg, cena ok. 50 zł). Krótka pogawędka z gospodarzami, obejrzana posiadłość (?) z 1 strusiem i 3 końmi, więc na rowery. Jadąc poprzez ostępy leśne i pokonując małe mostki nad rzeką Widawką, o godz. 12.00 wjeżdżamy do Burzenina – 5-tysięcznego miasteczka nad Wartą. W miejscowej kawiarence dla ochłody fundujemy sobie lody. W pobliskim Witowie otwiera się przed nami brama wjazdowa, za którą znajduje się piętrowy dwór Kobierzyckich, od wojny pełniący rolę Domu Pomocy Społecznej. W towarzystwie biegającego pawia pani kierownik oprowadza nas i opowiada nam o obiekcie. Dziękujemy i udajemy się dalej.
Mimo lejącego się z niebios żaru, rowerzyści wykonują pamiątkowe zdjęcie pod drogowskazem… Niebiosy. Towarzyszący nam cały czas transport zabiera na swój pokład jedną osłabioną rowerzystkę. Kolejne przejechane miejscowości to Zapole, Próba i Tumidaj z zabytkową karczmą związaną z Napoleonem (w tym właśnie miejscu, wg legendy, cesarz francuzów miał się spotkać z p. Walewską). W tym miejscu do naszej grupy dołącza p. Sylwester Gajewski – właściciel dworu Wrząca. W chwili, gdy na nasze liczniki pokazują przejechany dystans ponad 50 km, koleżanka Izabela oznajma, że wg jej licznika rowerowego temperatura powietrza wynosi... 54 stopnie C!
Drewniany dwór w Kliczkowie Małym naprawdę nie był duży. Po krótkim odpoczynku w jego cieniu i na tamtejszych huśtawkach, po 300 m grupa zatrzymała się przed drewnianym kościółkiem św. Jana Nepomucena, przy którym maluczka fontanna dała ochłodę kilku osobom. Ostatni etap rowerowej eskapady, który przebiegał przez Jasionnę i Niedoń, miał swój epilog w Gruszczycach – w posiadłości p. Sylwestra (jednego ze sponsorów Tour de Calisia). Tam na wszystkich czekał już przygotowany grill, gdzie obsługą zajął się syn właściciela – Marcin Gajewski. Jednoślady zamocowane na przyczepie, więc można siadać do stołu biesiadnego, przy którym czas szybko mijał, a powrót do domów naglił...
Jarosław Karpisiewicz