musisz się poruszać naprzód - Albert Einstein
Na XI Rajd Klubowy wybraliśmy Opole i jego okolice. Wczesnym rankiem 4 czerwca zapakowaliśmy rowery na przyczepę i ruszyliśmy w trasę. Naszym celem była Góra św. Anny, skąd już na rowerach ruszyliśmy w kierunku Opola.
Na Górze św. Anny zwiedziliśmy pomnik czynu powstańczego i położony w jego sąsiedztwie amfiteatr wybudowany w I połowie XX w. w miejscu istniejącego tam niegdyś kamieniołomu, z którego wydobywano wapienie. Ciekawostką jest to, że został on wzniesiony na kraterze wulkanu. W czasach swojej świetności posiadał ok. 7 tys. miejsc siedzących i 40 tys. miejsc stojących. Pomimo tego, że obecnie jest w bardzo złym stanie, robi duże wrażenie. Na szczycie góry znajduje się zespół klasztoru Franciszkanów z XVII w. z barokowym kościołem św. Anny z 1657-1673 r. ze słynącą łaskami drewnianą figurką św. Anny Samotrzeciej, rajski plac, czyli dziedziniec odpustowy z 1768 r., a także klasztor z 1665 r. przebudowany w wieku XVIII. Na zboczach góry, dzięki staraniom śląskiego magnata Jerzego Adama de Gaschin, została wzniesiona Kalwaria. Kaplice kalwaryjskie zbudowane zostały na wzór kalwarii Jerozolimskiej w latach 1700-1709.
Z Góry św. Anny wyruszyliśmy w dalszą drogę. Często jechaliśmy alejami czereśniowymi i podziwialiśmy pola pełne maków i chabrów. Te piękne widoki towarzyszyły nam już do Opola. Kolejnym punktem naszej wyprawy był Gogolin, znany z piosenki "Poszła Karolinka do Gogolina", wykonywanej przez Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”. Tytułowa Karolinka doczekała się pomnika, a my zrobiliśmy sobie zdjęcia w jej towarzystwie i przy filiżance do kawy, niestety bez kawy. W pobliżu podziwialiśmy odrestaurowane kolosalne kręgowe piece wapiennicze z XIX w. Opuszczamy Gogolin i udajemy się do miejscowości Malnia, gdzie znajduje się kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Kiedy docieramy na najwyższe wzniesienie, jesteśmy zaskoczeni tym, co zastajemy. Świątynia stanowi dwupoziomowy zespół dwóch obiektów położonych jeden na drugim. Kościół dolny wybudowano w latach 70. XX w. w zagłębieniu powstałym w wyniku wydobycia kamienia wapiennego. Natomiast kościół górny to przeniesiony z Kostowa k. Kluczborka drewniany kościółek poprotestancki z XIX w. Przy kościele znajduje się kapliczka bł. Józefa Cebuli, pochodzącego z Malni kapłana zamordowanego w 1941 r. w obozie w Mauthausen. Całą drogę towarzyszy nam słońce, późnym popołudniem docieramy do Opola. Po zakwaterowaniu w schronisku PTTK udajemy się pieszo do centrum miasta. Podziwiamy okazałą fontannę, tzw. opolską Ceres na Placu Ignacego Daszyńskiego, który jest jednym z najpiękniejszych placów w Opolu. Udajemy się na most groszowy przeznaczony dla ruchu pieszego, nazwę nadano mu od pobieranej tutaj opłaty w wysokości jednego grosza za przejście. Obecnie nazywany jest "Zielonym mostem" i jest obwieszony kłódkami zakochanych par. W drodze powrotnej na nocleg odwiedzamy reprezentacyjny budynek dworca kolejowego.
Dzisiaj drugi dzień, jedziemy bez sakw, więc będzie lżej. Rozpoczynamy od opolskiego rynku z pięknym ratuszem. W Alei Gwiazd wielkie czyszczenie przed festiwalem, który już tuż tuż, więc gwiazdy muszą błyszczeć. Zwiedzamy mury obronne i katedrę, a w kościele franciszkanów Mauzoleum Piastów Opolskich. W bocznej kaplicy św. Anny stoją dwa XIV-wieczne książęce sarkofagi. Książęta i ich małżonki spoczywają w krypcie znajdującej się pod głównym ołtarzem, wśród pochowanych w krypcie spoczywa fundator klasztoru jasnogórskiego, książę Władysław Opolczyk. Jeszcze tylko pieczątki niezbędne do zdobycia odznak i opuszczamy Opole. Dzisiaj mamy do pokonania ponad 80 km. Na niebie ani jednej chmury, słońce daje się we znaki nawet w takich miejscowościach jak Zimnice Małe i Zimnice Wielkie. W tej drugiej kościół gotycki przebudowany w XVIII w. i, co ciekawe, obecne prezbiterium to dawny kościół, do którego dobudowano nawę główną. W najstarszej części podziwiamy gotycką polichromię z XVI w. Z opowiadań spotkanej mieszkanki dowiadujemy się o tragicznej historii wioski: po wejściu wojsk radzieckich w 1945 r. wioska została spalona, a 164 mieszkańców zostało zamordowanych. Taki los spotkał większość miejscowości, przez które przejeżdżamy. W miejscowości Dąbrówka Górna zatrzymujemy się przy opuszczonym pałacu, na który od lat spogląda barokowy św. Jan Nepomucen z figurki z naprzeciwka. W naszej podróży zobaczymy jeszcze wiele takich obiektów, które pomimo zniszczeń, których dokonał czas i ludzie, nadal zachwycają. W drodze powrotnej na nocleg odwiedzamy słynny zamek w Mosznej, który z daleka wygląda jak teatralna dekoracja, swoją architekturą przypomina filmy Walta Disneya.
Kolejny, trzeci już dzień na rowerach, rozpoczynamy od Opola. Zwiedzamy w centrum pozostałości zamku, a w pobliżu Uniwersytetu Opolskiego podziwiamy rzeźby przedstawiające cztery pory roku. Wyjeżdżamy z miasta, mijamy kolejne miejscowości. Zatrzymujemy się na obiad w Niemodlinie. Przed nami imponujący widok na zamek, niestety nie jest udostępniony do zwiedzania. Posileni ruszamy w dalszą drogę. Słońce daje się nam we znaki i nagle naszym oczom ukazuje się wielbłąd w towarzystwie czarnego kucyka. Wiem, co pomyślicie… Nie, to nie fatamorgana, ale żywe i wyjątkowo spokojne zwierzę. Chętnie zgadza się na sesję zdjęciową z naszym udziałem. Właściciel zachęcał nas do przejażdżki, ale nie skorzystaliśmy z takiej atrakcji, pewniej czujemy się w siodle na naszych rowerach. Zostawiamy wielbłąda przy paśniku z sianem i dalej w drogę. Przed wjazdem do miasta zatrzymujemy się w Muzeum Wsi Opolskiej.
W niedzielny poranek opuszczamy Opole, musimy dotrzeć do Kluczborka, skąd zabierze nas bus. W drodze kibicujemy przejeżdżającym kolarzom. Dzisiaj większość trasy biegnie przez lasy, więc lżej znieść upał. Kiedy opuszczamy już leśne zacisze, przejeżdżamy przez uśpioną wieś o najkrótszej nazwie w Polsce – Oś. W miejscowości Bierdzany mamy okazję wysłuchać ciekawej historii tamtejszego kościoła z 1711 r. Jak opowiedział nam ksiądz proboszcz, kościół został całkowicie rozebrany w celu wymiany zniszczonych fundamentów i fragmentów ścian, obecnie drewniana świątynia stoi na betonowej podmurówce. Konserwatorzy wraz z mieszkańcami wioski przez 9 lat zdzierali podwójną warstwę farby olejnej, aby odsłonić cenne polichromie. Najsłynniejsza polichromia to "Bierdzka Śmierć", przedstawiająca wyobrażenie śmierci. Łowcy pieczątek szczęśliwi, bo ksiądz obecny i pieczątka okazała, a w perspektywie jeszcze szansa na kolejne.
Ruszamy w dalszą drogę, czerwiec to czas, gdy przyroda jest w pełni życia. Stąd obfitość kwiatów zarówno tych dziko rosnących, jak i ogrodowych. W ogrodach prym wiodą róże, a na polach maki. Dojeżdżamy do Kluczborka, jeszcze czas na lody, pakujemy rowery i wracamy. Jest wesoło, tak jak przez cały czas podróżowania. Przed wieczorem docieramy do Kalisza, wcześniej gubimy kolegę Krzysztofa w Ostrowie i Włodka w Skalmierzycach.
Marek Glapiński