
Zainaugurowany w 2005 r., wraz z powstaniem KTK „Cyklista”, wielodniowy rajd mający na celu integrację klubowiczów, doczekał się jubileuszu. W dniach 22-25 maja 2014 r. odbyła się jego dziesiąta edycja. Tym razem zwiedzanym regionem był północny fragment Śląska - Ziemia Lubliniecka. W nieco skromniejszym gronie, na co wpływ miał transport pociągiem, ośmiu Cyklistów przemierzało malownicze trasy poznając obiekty architektury, techniki i przyrody, połączone duchem wciąż żywej historii tych ziem. Bazę noclegową stanowiło schronisko młodzieżowe „Pawełek” w Pawełkach.
Trasa pierwszego dnia (czwartek) prowadziła z Olesna, dokąd uczestnicy dojechali pociągiem. Kilkadziesiąt minut poświęciliśmy na zwiedzanie zabytków starej części miasta: rynku z ratuszem, Kolumną Maryjną i figura św. Jana Nepomucena, trzech kościołów, wieży ciśnień, Muzeum Regionalnego, po czym udaliśmy się do oddalonego 2 km na północ drewnianego kościoła odpustowego p.w. św. Anny. To ważne dla śląskich pątników miejsce za cztery lata będzie obchodziło jubileusz 500-lecia istnienia.
W Borkach Wielkich odwiedziliśmy kościół klasztorny Franciszkanów z 1911 r. i sąsiadujący z nim drewniany z ok. 1680 r. Za wsią przekroczyliśmy granicę województw opolskiego i śląskiego. W Wędzinie miejsce po dawnym kościele upamiętniono zarysem jego kształtu i murami prezbiterium, a XIX-wieczny pałac jest w rękach prywatnych, podobnie jak ten w pobliskiej Patoce. Ale nie ów pałac okazał się być największą atrakcją pierwszego dnia rajdu lecz miejscowa cegielnia, którą dane nam było zwiedzić od podszewki. Funkcjonujący nieprzerwanie od uruchomienia w końcu XIX w. zakład produkuje cegły klinkierowe wypalane w piecu kręgowym Hoffmana. W jego wnętrzu temperatura osiąga 1100 st. C. Mimo upału na dworze było znacznie chłodniej… Na skrzyżowaniu dróg do Sierakowa podziwialiśmy 300-letni dąb Napoleona. W Ciasnej także nie zwiedziliśmy pałacu - obiekt, choć niedawno jeszcze mieszczący dom dziecka, jest niedostępny i czeka na nabywcę.
Ostatnią miejscowością na trasie było Zborowskie i znajdujący się w nim dawny budynek fabryczny. Od połowy XVIII w. produkowano w nim fajki gliniane wg technologii holenderskiej, czerpiąc surowiec z miejscowych złóż. Pośród obfitujących w ptactwo stawów, po przejechaniu 51 km, zakończyliśmy trasę w Pawełkach.
Drugi dzień (piątek) miał obfitować w wiele atrakcji krajoznawczych toteż wyjazd na trasę nastąpił o godz. 7:45. Pierwszy przystanek w Kochcicach - od XV w. własność rodziny Kochcickich. Znajduje się tu, otoczony parkiem z wieloma pomnikowymi drzewami, okazały pałac z lat 1906-09. Ufundował go, podobnie jak klasztor we wspomnianych Borkach Wielkich, Ludwik Karol Ballestrem, rycerz maltański, stąd na tylnej elewacji odnaleźć można maltański krzyż. W obiekcie mieści się obecnie ośrodek rehabilitacji. Z zabudowy folwarcznej na uwagę zasługuje budynek gorzelni z wieżą wodną.
W Sadowie zwiedziliśmy gotycki w zrębie kościół p.w. św. Józefa z 1331 r. i udaliśmy się częściowo ścieżką rowerową wzdłuż ruchliwej drogi wojewódzkiej w kierunku Koszęcina. Miejscowość ta zatrzymała nas na dłużej. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od wejścia po 144 stopniach (na okrętkę) na platformę (30 m) wieży widokowej. Wrażenia niesamowite, szczególnie gdy spojrzy się pod stopy… Druga wieża, zwana wieżą ciśnień, stoi w pobliżu dworca kolejowego. Wieś słynie jednak z Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, którego siedzibę stanowi obszerny pałac z XVII-XIX w. Twórcę zespołu, Stanisława Hadynę, można spotkać na co dzień - mimo podeszłego wieku siedzi ów starzik na ławeczce, pyka fajeczkę i wyczekuje jakiejś Karolinki…
Cieszowa to kolejna miejscowość na trasie przejazdu, którą odwiedziliśmy ze względu na XVIII-wieczny drewniany spichlerz oraz drewniany - a jakże - kościół p.w. św. Marcina z 1751 r. z zachowaną tabliczką śląskiej kasy pożarowej. Odcinek do Boronowa pokonaliśmy drogą gruntową pośród pól i lasu. We wsi kolejny okazały drewniany kościół p.w. MB Różańcowej
z 1611 r. a u wylotu w kierunku Herbów sympatyczne stado dzików… niestety, za ogrodzeniem. Kilka kilometrów przyjemnej drogi po gładkiej nawierzchni poprzez las.
W Olszynie, na skraju wsi odszukaliśmy „Diabelski Kamień” postawiony w 1911 r. w miejscu zburzonej ewangelickiej kaplicy grobowej. Wygodną ścieżką rowerową przez Kalinę (krótka wizyta w Ośrodku Edukacyjnym Zespołu Parków Krajobrazowych Woj. Śląskiego) do Herbów. Historia tej miejscowości związana jest nierozerwalnie z koleją. W czasie zaborów istniała tu stacja graniczna kolei pruskich, od 1903 r. jako przejście graniczne. Zachował się budynek dworca zw. pruskim (dziś Herby Stare) z wieżą wodną. Natomiast 2 km na zachód wraz z budową w 1926 r. linii Kalety-Podzamcze powstaje stacja Herby Nowe, która z kolei dzięki budowie Magistrali Węglowej Śląsk-Porty w latach 30. XX w. staje się dużą stacją węzłową. Nie omieszkaliśmy tego faktu pominąć, zwiedzając niezwykle interesującą Salę Tradycji „węglówki”. Nieopodal stacji w lesie planowo napotkaliśmy dwa obiekty inżynierskie. Stanowią je wiadukty kolejowe, tzw. Kacapski Most i trójpoziomowy Żelazny Most. Jakby na deser tej historycznej opowieści kustosza przemknęły po nich pociągi…
Z tego miejsca duktami leśnymi przejechaliśmy kilkanaście kilometrów. Przerywnikiem była wieś Łebki i dolina Liswarty. Ostatnim obiektem na trasie był pomnik przyrody ożywionej - półhektarowe 100-letnie stanowisko różanecznika katawbijskiego. Skąd wzięły się owe różaneczniki w środku lasu? Otóż są one pozostałością po leśnym ogrodzie hrabiego Ballestrema, który sadzonki tej rośliny sprowadził z Holandii. Ogród oglądać można z platformy widokowej. Niestety, tegoroczna zima zakłóciła proces ich kwitnienia i nie ujrzeliśmy pełnej krasy fioletowego kwiecia.
Tego dnia pokonaliśmy 74 km przy niemal bezchmurnym niebie.
Dzień trzeci (sobota) - wyruszyliśmy o godz. 8:00, pierwszy przystanek krajoznawczy w Gwoździanach przy drewnianym kościele p.w. Narodzenia NMP z 1576 r. przeniesionym tu w latach 1976-78 z Kościelisk k. Olesna. W parku zachował się nieużytkowany pałac z 1886 r. Drogami gruntowymi, za pan brat z odgłosami przyrody, dojechaliśmy do Dobrodzienia. Miasteczko, choć dziś należące do woj. opolskiego, było częścią historycznej Ziemi Lublinieckiej. W parku zwiedziliśmy dawny kamienny most dworski z 1610 r., w rynku ratusz z 1849 r. i kościół farny z poł. XIX w., nieopodal świątynię poewangelicką z tego samego okresu, na cmentarzu kościół drewniany p.w. św. Walentego z 1630 r., a przy wylocie szosy do Olesna 42-metrowej wysokości wieżę ciśnień, która choć wygląd ma współczesny, powstała w 1928 r.
„Poszła Karolinka do Gogolina… a Karliczek za nią z flaszeczką wina” - brzmią słowa śląskiej piosenki autorstwa wspomnianego Stanisława Hadyny. A my chcieliśmy sprawdzić, czy to prawda. Nie do końca, bowiem niejaki Fryderyk Karliczek rzeczywiście zakochał się w niej lecz Karolina Kleinert nie wyszła za niego za mąż. Wybrankiem jej został natomiast Józef Krajczi, a ona dokonując żywota pochowana została na cmentarzu ewangelickim w Bzinicy Nowej. Pojechaliśmy tam, grób słynnej Karolinki odnaleźliśmy, zapalając na nim lampkę pamięci. Dalsza trasa wiodła przez lasy do stolicy subregionu - Lublińca. Miasto, któremu patronuje św. Edyta Stein, posiada 120 km ścieżek rowerowych, największe w Polsce więzienie dla kobiet, tu stacjonuje Specpułk Komandosów. Są też obiekty zabytkowe, którymi jednak byliśmy zdegustowani. Dawny zamek to dziś ekskluzywny hotel, rynek pozbawiony duszy, kilka kamienic, pośród których ta kupca żydowskiego Salomona Couranta z 1857 r., dziadka św. Edyty Stein, gmach ratusza. Być może nastrój taki spowodowała nadciągająca burza?
Z tego wszystkiego naszła nas ochota na ślunskie kluski albo krupniok z pelkartoflami pokrajanymi w talarki, do tego koncek boczku z cybulą. I na ochocie skończyło się!
Baru w Lublińcu po południu nie uświadczysz. Obraliśmy zatem kurs na Pawełki i po 68 km zakończyliśmy sobotni etap. Wieczorem, po obfitej kolacji udaliśmy się na przyrodniczy spacer pośród stawów.
W pochmurny acz ciepły niedzielny ranek opuściliśmy gościnne schronisko kierując się na stację w Ciasnej (5 km), skąd pociągiem wróciliśmy (z Ostrowa Wlkp. rowerami) do Kalisza.
Funkcję komandora rajdu i kierownika tras pełnił, tudzież oprawę krajoznawczą opracował piszący te słowa.
Tekst: Piotr WencfelZdjęcia: Piotr Wencfel, Grzegorz Cuske