16.07.2022 r. Bardzo wczesnym sobotnim porankiem grupa 15 rowerzystów z Kalisza, Gołuchowa, Wielunia i Łodzi po załadowaniu jednośladów na przyczepę wyruszyła busem w kierunku województwa zachodniopomorskiego.
Planowanym startem po desancie rowerowym było Borne Sulinowo. Miasto to do 1992 r. nie widniało na mapach Polski, ponieważ stacjonowała tu armia radziecka wraz z całymi rodzinami dla których była to enklawa z ogromną infrastrukturą (bloki, sklepy, szkoły, przychodnie) wybudowaną po wojnie tylko na potrzeby „Bloku Wschodniego”.
Ulewna aura pokrzyżowała nam jednak zwiedzanie tego „Turystycznego Poligonu” i tutejszego muzeum z pojazdami militarnymi. Małą rekompensatą był tu tylko poczęstunek w restauracji „U Saszy”, gdzie całe towarzystwo było uraczone daniem o nazwie „pielmieni”.
Tak jak po Czaplinku można jeszcze było pospacerować, tak przy ruinach zamku templariuszy w Starym Drawsku opady gradu szybko nas zmusiły do schowania się w busie i przejazdu na pierwszy nocleg.
II dzień (niedziela)Nie dokończoną ścieżką rowerową po kolejce wąskotorowej docieramy do Połczyna Zdroju, gdzie przy miejscowym kościółku mieści się papieska ławeczka z której można posłuchać słów naszego rodaka. Miasteczko to słynie z miejsc sanatoryjnych jak i z parku zdrojowego. Spacer pod kolorowymi parasolkami wzdłuż głównego deptaku po spożyciu pysznych lodów sprawił wszystkim (zwłaszcza Danusi) sporo radości. Do Białogardu śmigamy trasą po byłym torowisku aby następnie podjechać w jedno miejsce za Karlinem. W 1980 r. erupcja ropy i gazu z wykonywanego odwiertu przez 32 dni odbiła się głośny echem nie tylko w kraju ale i w całej Europie. Niestety „Polski Kuwejt” działał tylko przez 1.5 roku i musiał być zamknięty.
III dzień (poniedziałek)Przez Gościnno i Trzynik kontynuujemy podróż po wąskotorówce aby w Siemyślu stawić się przed wędzarnią ryb i zakupić trochę świeżych sztuk. Po drodze Grzesiowi zaczynają pękać szprychy w tylnym kole i uczestnik od tej pory myśli już tylko o sklepie rowerowym. W Dargłosławiu szybkie obejście zarośniętych ruin po pałacu szlacheckim i lądujemy na krótki popas u rodziny naszego Władzia z Gołuchowa. Gąbin i tamtejszy rekreacyjny park „Mandragora” wita nas deszczykiem, więc o zwiedzaniu nie ma mowy i kierujemy się do Trzebiatowa gdzie w sąsiedztwie „Baszty Kaszanej” na wrotach kilku garaży wykonane jest graffiti, pięknie ilustrujące końskie boksy.
Przy zaplanowanej podróży ciuchcią na godz.17.45 musimy się trochę sprężać więc depczemy żwawo do Pogorzelicy na dworzec Nadmorskiej Kolei Wąskotorowej. Zdyscyplinowana grupa sprawnie melduje się na peronie, gdzie komandor zakupuje dla wszystkich miejscówki wraz z biletem na przewóz roweru. 45 minut czasu do odjazdu pozwoliło nam popedałować 1.5 km nad morze. Po przywitaniu się z Bałtykiem i sesją zdjęciową wracamy na dworzec. Lokomotywa podjeżdża, rowery i pasażerowie w przedziałach więc z prędkością ok. 25 km/h przez Karnice, Trzęsacz, Rewal, Niechorze kierujemy się na Paprotno gdzie mamy tutaj trzeci nocleg.
IV dzień (wtorek)„Pałac Paprotno” długo pozostanie w naszej pamięci z jego charakterystycznymi wnętrzami oraz nocnym poszukiwaniem jednego z nas. Stąd poprzez pola i lasy szlakiem św. Jakuba docieramy do Wolina, oczywiście na wyspie Wolin. Następnie w Wapnicy udajemy się nad Jezioro Turkusowe, gdzie z punktu widokowego rozciąga się krajobraz na Zalew Szczeciński. Drogą rowerową R 10 przez Międzyzdroje kontynuujemy jazdę do Świnoujścia w którym to znajomy Jarka, Wiesław Król będzie oczekiwał na nas z zamiarem wymiany popękanych szprych w Grzesiowym kole .
Zanim tam jednak dotrzemy przy rowerze Krysi P. zrywa się łańcuch. Kolejna niespodzianka, ale przecież nie zostawimy kobiety w lesie.
Nasi panowie ogarniają temat wykonując prowizorkę na której można dalej śmigać. Najpierw do ogrodzonego i zamkniętego już (było po godz.18.00) „Podziemnego Miasta”, następnie stajemy przed latarnią morską- największą w Polsce i jedną z najwyższych w świecie (68 m) i znajdującym się w pobliżu „Fortem Gerharda”- twierdzą pruską, obecnie Muzeum Obrony Wybrzeża.
Promem przepływamy do centrum miasta, gdzie na „Campingu Relax” będziemy nocować dwie doby.
Kierowca Michał wraz z kol. Wiesiem już na nas tam czekają, gdzie ten drugi bierze się od razu do naprawy rowerów. Najpierw idzie łańcuch Krystyny, a następnie wymiana szprych i centrowanie kół przy rumaku naszego najmłodszego ale najcięższego uczestnika Grzegorza.
V dzień (środa)Cały dzisiejszy dzionek poświęcony będzie na objazd niemieckiej wyspy Uznam. Poproszony aby nam towarzyszył wspomniany Wiesław, jest Honorowym Przodownikiem Turystyki Kolarskiej udzielającym się w klubie rowerowym „Świr” (Świnoujska Inicjatywa Rowerowa). Zapowiedział wcześniej, że u Niego średnie tempo jazdy oscyluje około 15 km/h. (???) No cóż, w wieku 78 lat i po Jego chorobie musieliśmy się dostosować do p. Króla.
Miejscową koleją UBB docieramy do miasteczka Wolgast, skąd już na kołach będziemy poznawać zakamarki naszych zachodnich sąsiadów. Małe problemy z siodełkiem Iwony zostały zażegnane więc można zmierzać do PEENEMINDE. Miasto na północy wyspy słynące głównie z hitlerowskiego ośrodka badawczego nad rakietami V1 i V2 w latach 1936-1945. Za czasów NRD stacjonowały tu wojska sowieckie a cały teren (25 km 2) był niedostępny nawet dla mieszkańców, tak jak nasze Kłomino i Borne Sulinowo. Obecnie mieści się tutaj radziecki okręt podwodny oraz muzeum Historyczno –Techniczne.
W połowie drogi przewodnik Wiesiu wszystkim uczestnikom, w formie pocztówki wręczył imienne „uczestnictwo przejechanej trasy”, a na ręce Jarka ofiarował dedykowany „Cyklistom” kalendarz pt. „Rowerem po krainie 44 wysp”.
Jadąc wzdłuż nadmorskich miejscowości : ZINNOWITZ, KOSEROW i HERINGSDORF podziwiamy wcześniejsze uzdrowiska dla cesarskich dygnitarzy i ich rodzin. W tym ostatnim miejscu mieliśmy jeszcze w planach zaliczyć ogromną wieżę widokową (33 m) do której dojście stanowiła ścieżka o dłg. 1350 m prowadząca wśród konarów drzew, a dochodząca miejscami do 23 m nad ziemią. Niestety, odpuściliśmy ten punkt, ponieważ późna pora i zmęczenie grupy przyspieszyło powrót do noclegu na campingu. Po przybyciu na nocleg następuje serdeczne pożegnanie za towarzystwo dla tut. klubowicza Wiesława.
VI dzień (czwartek)Ze Świnoujścia do Szczecina mamy 115 km a jeszcze do zwiedzenia byłoby miasto od tego słynnego paprykarza więc po śniadaniu pakujemy rowery na przyczepę i tym zestawem meldujemy się na ulicy Jaworowej u koleżanki o wdzięcznym imieniu- Westyna (znajoma Jarka i Bożeny). Od tej chwili grupą komenderuje właśnie ona. Tak jak wcześniej senior miał tempo turystyczne, tutaj trzeba było sporo naginać za prowadzącą. Żwawym, rowerowym tempem zwiedzamy:
• „Różankę” – ogród z tysiącami różyczek jak i tamtejszą fontannę „ Ptasią Studnię”.
• Instalację Władysława Hasiora „Płonące Ptaki”.
• Obelisk „Czynów Polaków” (znany bardziej jako „Trzech Orłów”)
• aleję z ponad 200 platanami pod którymi wczesną wiosną zakwitają dywany krokusów.
• Słynny bar „Pasztecik” w którym firmowe produkty wytwarza radziecka maszyna z 1969 r. Tutaj następuje konsumpcja tych wyrobów popijanymi czerwonym barszczykiem. Po opowiedzeniu kilku zdań przez właścicielkę (Bogumiła Polańska) komandor wręcza jej nasz produkt regionalny czyli „Andruty Kaliskie”.
• Cafe 22- restauracja z którego piętra (22) roztacza się piękna panorama Szczecina (najwyższy budynek w mieście).
• Pomnik „Szefa Wszystkich Szefów” czyli Krzysztof Jarzyna ze Szczecina z filmu „Poranek Kojota”. Rzeźba nie ma twarzy tylko ciemne okulary i każdy może poczuć się takim szefem.
Wieczorem na prywatnej posesji naszej przewodniczki zafundowany został posiłek w formie grilla po którym Michał na noc zawiózł towarzystwo do Schroniska Młodzieżowego „Cuma”. U Westynki w garażu zostały tylko rowery a z sypialni skorzystali Karpisiewicze i Danusia.
VII dzień (piątek)Kontynuujemy zwiedzanie miasta kończąc przed imponującą katedrą św. Jakuba przed którym dookoła z dziesiątkami straganów odbywał się „Jarmark Jakubowy”. I tutaj też przyszła pora na pożegnanie się ze szczecinianką. Uściski, buziaki i każdy rusza w swoją stronę. Ścieżką rowerową „Zielona Odra” (nie polecam- piaszczysta) przemieszczamy się w stronę GRYFINA- miejsca naszego ostatniego noclegu. Po drodze natrafiamy na „Tęczową Krainę”- grzebalisko (czyt. cmentarz) dla zwierząt. Następnie, zgodnie z umową spotykamy się z naszym strażakiem Wojtkiem, który kilka dni wcześniej przyjechał do rodziny pod Gryfinem. Razem z Nim kręcimy do :
• gotyckiego kościoła będącego 600 lat luterańską, a od 1945 r. katolicką świątynią.
• Bramy Bańskiej i murami obronnymi z kamienia polnego.
• Starego Czarnkowa, gdzie spacerujemy sobie po „Krzywym Lesie”. Posadzone tu drzewa w 1934 r. od samego początku miały charakterystyczny wygląd. Specjalnie uformowane przez człowieka miały służyć do celów stolarskich lub szkutniczych. Dzisiaj to nietypowe skupisko drzew jest pomnikiem przyrody znanym również za granicami naszego kraju.
Po kolacji, Wojtek wyciąga jeszcze grupę na krótką przejażdżkę za Odrę po niemieckiej stronie, jak On to nazwał: do „wuja z wąsem”.
VIII dzień (sobota) Od rana deszczowe chmury pokrywają niebo ale dla nas już to nie miało znaczenia. Wczorajszym wieczorem rowery wylądowały już na przyczepie w oczekiwaniu na powrót. Po drodze tylko jeszcze, oczywiście busem, zakręcamy do miejscowości CHOJNA, gdzie rośnie prawie 300 letni „Olbrzym”- największe drzewo w Polsce, czyli Platan Klonolisty o wys. 33 m, obwodzie pnia 1160 cm. Emigrujemy na Kalisz w strugach deszczu, ale im bliżej wielkopolski tym pogoda nam się klaruje i po dotarciu na metę desant rowerowy przy naszym teatrze zakończył tygodniową eskapadę.
Nadmienię tylko że przez cały ten okres, franciszkanin z Łodzi, o. Sławomir oprócz wsparcia duchowego, o każdym uczestniku pisał kilka słów w formie wiersza, który poniżej jest zamieszczony.
1. A nasz wyjazd Rowerowy,
Który zawsze jest morowy,
W Kaliszu my zaczęliśmy
I pod teatr przybyliśmy.
2. Wielu się pod nim spotkało,
Swe bagaże pakowało,
Danusia z Warty przybyła,
Troszeczkę spóźniona była.
3. O czwartej radośnie jedziemy,
Trochę przy tym też pojemy.
Jarek trunkiem poczęstował,
I każdy się uradował.
4. Wszyscy z sobą rozmawiają,
Dobry humor przy tym mają.
Jest pogodnie i radośnie,
A nie jest przecież przedwiośnie.
5. Borne deszczem powitało,
Plany nam pokrzyżowało.
W busie trochę siedzieliśmy,
Na słoneczko czekaliśmy.
6. Sklepik my nawiedziliśmy,
Zdjęć z czołgiem narobiliśmy.
Tylko toaletę zwiedzili,
I radośni wszyscy byli.
7. Sasza wszystkich poczęstował,
Pierogi każdy skosztował.
Herbatę, kawę piliśmy,
I dobry nastrój mieliśmy.
8. Potem zdjęcia cykaliśmy,
Pamiątki narobiliśmy.
Deszczyk trochę nas pomoczył,
Po nim każdy w boczek skoczył.
9. W Drawsku także stanęliśmy,
Mury zamku zwiedziliśmy.
Gradem znowu popadało,
Bardzo nas bardzo rozbawiało.
10. Mszę wieczorem my mieliśmy,
Razem się pomodliliśmy.
Potem lody wszyscy jedli,
Bardzo się nimi objedli.
11. Białogard my nawiedzili,,
Troszeczkę też go zwiedzili.
Krystynie soczek się stłukł
W sakwie pełno szkła natłukł.
12. A nasz Krzysiek tak wspaniały,
Jedzie z nami pełen chwały.
Z żoną swoją pedałuje,
Wśród nas się tu dobrze czuje.
13. Angelika też drałuje
I Krzysiowi dorównuje.
Zawsze dobra, uśmiechnięta,
Całym wyjazdem przejęta.
14. Małgosia pieczątki zbiera,
Oczkami ciągle spoziera,
Wszystko wciąż fotografuje,
W tym się ona dobrze czuje.
15. W Paprotni nocleg mieliśmy,
Pałac stary zajęliśmy.
Wszyscy się integrowali,
Kawały opowiadali.
16. Michał wiele opowiadał,
Innym przykład dobry dawał.
Zawsze bywa uśmiechnięty,
Swoją misją jest przejęty.
17. Jarek -komandor nam dany,
Jest Cyklistom tak oddany.
Wiele myśli i główkuje
Bardzo mądrze tu planuje.
18. W trasie zawsze nam przewodzi,
Z gepesem on się godzi.
Często w niego się wpatruje,
Przy tym drogę koryguje.
19. Wiele spraw ma na swej głowie,
Każdy z nas to śmiało powie.
Jest pogodny, uśmiechnięty,
Posługą swą pochłonięty.
20. Bożenka - żona Jareczka,
Między nami - cukiereczka.
Wspiera go jak tylko może,
Zawsze jemu dopomoże.
21. Ewa dzielnie pedałuje,
Wszystkich nas tym wciąż ujmuje.
Drobna, szczupła, niepozorna,
Ale w nogach siła ogromna.
22. A Danusia miła z Warty
bardzo lubi z nami być,
często krzyczy na rowerze:
”CHCE MI SIĘ ŻYĆ !”
23. Grzegorz -"drobiarz" jest tu z nami,
On w pracy zajmuje się jajkami.
Zawsze, pięknie pedałuje,
Swą młodością nas ujmuje.
24. Druga Krysia z Władysławem,
Tym dostojnym oto panem,
Z Gołuchowa pochodzą,
nie raz grupie coś tam posłodzą.
25. Ale dzielnie oni jadą,
Przykład dobry wszystkim dają,
Chętnie z nami dyskutują,
Tym i oni nas radują.
26. Ania drobna też jest z nami,
Z tak cudnymi cyklistami.
Dzielnie ona pedałuje,
Przy tym nic nie dokazuje.
27. Iwona nasza wspaniała,
Nie jest przecież taka mała.
Dobrym duchem jest tej grupy,
Jedząc z nami dobre zupy.
28. Iwonka bez książek jedzie,
Do Świnoujścia dojedzie.
Zawsze chętna do słuchania,
Do natury podziwiania.
29. Małgorzaty w przodzie jadą,
Wszystko dookoła podziwiają.
Są rozmowne i radosne,
Te panienki nasze miłosne.
30. Gdy Krystyna z tyłu jedzie,
Mówię Ci to mój sąsiedzie.
Łączy się, telefonuje,
Nigdy czasu nie marnuje.
31. Ojciec Sławek - rowerzysta,
Wspaniały z niego cyklista.
Gdy gwizdek Jego z tyłu słychać
Wtedy każdy wie jak ma jechać.
32. Władysław oraz Krystyna,
Taka "para" jest jedyna,
Inhalują się cichutko,
Z nimi jest i nam milutko.
33. Dziś Wiesława spotykamy,
I po Niemczech pojeżdżamy.
O historii opowiada,
to co u naszego sąsiada.
34. Zinowitz nawiedziliśmy,
red bula i cole piliśmy,
Pogoda wspaniała była,
Wszystkich nas ona bawiła.
35. Dziś Świnoujście żegnamy,
Do Szczecina podążamy,
Promem radośnie płyniemy,
Michałka busem na miejsce dotrzemy.
36. Westyna nasza wspaniała,
Szczecin nam dziś pokazała,
Jest ona bardzo rozmowna,
Jej postawa jest wymowna.
37. Wieczorem grill spożyliśmy,
Wielce się radowaliśmy,
Humory dopisywały,
Wszystkim radość nam dawały.
38. Z Wojtkiem też się spotkaliśmy,
Trochę z nim zwiedziliśmy,
Za Odrę pojechaliśmy,
Przejażdżkę fajną mieliśmy.
39. W sobotę do domów już wracamy,
Przeżycia wspaniałe mamy,
Humory nam dopisują,
Wszyscy się wspaniale czują.
40. Wszystkim za wszystko dziękuję
I modlitwę obiecuję,
Niech Wam Pan Bóg błogosławi,
Bez opieki nie zostawi.
Tekst: Bożena Karpisiewicz
Zdjęcia Wiesław Król
Zdjęcia Jarosław Karpisiewicz