Dzień pierwszy 18 -19.06.2021r. Dochodzi godzina 20.00, grupa cyklistów zebrała się żeby załadować rowery na dach busa. Trwa przygotowanie do wyjazdu na XVI Rajd Klubowy - Suwałki, który prowadziło będzie dwóch komandorów: Marek Glapiński i Adam Wojcieszak. Po załadowaniu sprzętu komandorzy ustalili godzinę wyjazdu. Wyjazd bardzo wcześnie rano o godz. 4.oo. Punktualnie w określonym czasie nasz kolega Wojtek (właściciel i kierowca) zabierał kolejne osoby i kompletuje załogę. Po skompletowaniu zrobiliśmy sobie wspólne foto i ruszyliśmy w trasę. Przed nami do pokonania ponad 400 km. Jazda szła sprawnie i bezpiecznie. Po drodze kilka przystanków na krótki odpoczynek. Pierwszym celem dzisiejszej wycieczki - Dworek Pentowo nad Narwią, niedaleko Tykocina. Dworek znajduje się we wsi, która nosi tytuł Europejskiej Wsi Bocianiej. Obecnie na terenie wsi gniazduje 19 bocianich par wraz z młodymi. Młodych boćków jeszcze nie policzono. Zwiedziliśmy bocianią wieś i ruszyliśmy w stronę Tykocina, w którym również zatrzymaliśmy się na krótkie zwiedzanie. Teraz pozostał cel główny - miejsce zakwaterowania w Augustowie. Po dotarciu na miejsce, rozładowaniu bagażów oraz zdjęciu i zabezpieczeniu rowerów, każdy udał się do swojego pokoju na dłuższą przerwę. Wcześniej ustaliliśmy, że o 16.oo ruszamy w pierwszą trasę rowerową po Augustowie i okolicy. Najpierw pojechaliśmy do Sanktuarium M.B. Studzieniczańskiej. Podziwialiśmy piękny, drewniany kościół z 1847 r. oraz otoczenie. Potem wróciliśmy do Augustowa i na rowerkach zwiedziliśmy najważniejsze zabytki i miejsca miasta.
Tego dnia przejechaliśmy około 24 km.
Dzień drugi 20.06.2021r.Wstaliśmy wcześniej, bo upały straszne i chcemy wyjechać jeszcze gdy jest chłodno. Szybkie śniadanie i o 7.45 ruszamy z Augustowa na Sejny. Żegnamy Augustów na kilka dni. Wrócimy tu niedługo, bo kres naszej wyprawy nastąpi także w Augustowie. Wszyscy wyspani i sprawni, to jazda idzie jak należy. Do przejechania mamy ponad 80 km. Teren dość zróżnicowany. Kierujemy się na Szczerbę, Nowinkę, Monkinie i Suwałki. Po drodze zahaczamy o kilka ciekawych obiektów. Np. mijamy Ateny Potem odpoczywamy na stacji kolejki wąskotorowej (dziś nieczynna), a następnie jedziemy do punktu widokowego na jezioro Hańcza. Następnym przystankiem będzie Muzeum Wigier w Starym Folwarku i Wigry z przepięknym klasztorem pokamedulskim. Kolejny postój w przepięknej wsi Krasnopol. Po pokonaniu ponad 82 km meldujemy się na kwaterze w Sejnach. Dzień udany i bez przykrych niespodzianek.
Dzień trzeci 21.06.2021r.Dzisiaj trasa Sejny - Gołdap. Lekko nie będzie, bo górki, upał i trasa dość długa. Ruszamy sprawnie. Wszyscy są zdyscyplinowani i nikt się nie spóźnia. Jedziemy najpierw w Stronę Murowanego Mostu i Smolan, a następnie odwiedziliśmy osadę Jaćwiesko - Pruską w Szyłajnach. Kolejny przystanek zrobiliśmy w Puńsku, Szypliszkach i Rutce Tartak i Wiżajnach. Temperatura rosła wraz z czasem jazdy. Bardzo szybko osiągnęła ponad 34 stopnie a na podjeździe pod wzniesienie Rowelskiej Góry, która ma 298,1 m.n.p.m. i jest najwyższym szczytem w województwie podlaskim, temperatura wzrosła do 43 stopni. Lekko nie było, bo podjazd bardzo długi. Daliśmy radę i zjazd trochę zrekompensował nam wysiłek. Zrobiliśmy krótki odpoczynek na lody i zimne napoje w Wiżajnach. Stąd pojechaliśmy w kierunku Żytkiejmy aby dojechać do Stańczyk. W Stańczykach zwiedziliśmy słynne Mosty nad Błędzianką. Mosty w Stańczykach są najwyższymi mostami na nieistniejącej już linii kolejowej Botkuny - Żytkiejmy i są jednymi z najwyższych w Polsce. Długość - 180 m i wysokość 36 m. Filary ozdobione są elementami wzorowanymi na rzymskich akweduktach w Pont du Gard. Stąd nazwa - 'Akwedukty Puszczy Rominckiej'. Ze Stańczyk obraliśmy kierunek - Gołdap. Zmęczeni, ale szczęśliwi dotarliśmy na miejsce zakwaterowania. Dzień pełen wrażeń i zmęczenia. Czas na solidny obiad i odpoczynek.
Tego dnia pokonaliśmy ponad 113 km.
Dzień czwarty 22.06.2021r.Trasa Gołdap - Węgorzewo. Trochę krótsza i mniej wymagająca niż wczorajsza, ale jakże bogata w doświadczenia duchowe i fizyczne. Jak zawsze o poranku żegnamy Gołap odwiedzając na koniec pobytu słynne Mazurskie Tężnie Solankowe nad jez. Gołdap. Tu chwilka na zwiedzanie obiektu i sesja zdjęciowa, a następnie powrót do miasta, małe zakupy, park i wyjazd z miast w kierunku Gołdapskiej Góry. Tu znajduje się obrotowa kawiarnia widokowa "Bocianie Gniazdo". Po dojechaniu część z nas zrezygnowała ze wspinaczki a druga część podjęła się marszu po serpentynach. Droga asfaltowa, kręta i wąska a widoki niczym w Tatrach. Okazało się jednak, że lokal jest zamknięty i przyszło nam zrobić sobie tylko sesję zdjęciową i wrócić do rowerów. Po przygodzie ze wspinaczką nadszedł czas na dalszą przygodę z rowerem i ruszyliśmy przed siebie, kierując się w stronę Kośmider i Juchnajci. Niestety dobry asfalt skończył się i zaczęła się jazda po dziurawej, szutrowej drodze. No cóż, taki los cyklisty - turysty
Po kilkunastu kilometrach zatrzymaliśmy się we wsi Rogale, na krótki odpoczynek. Miejscowość mała, cicha i zagubiona wśród pól i lasów. Znajduje się tu piękny kościół pw. św. Piotra i Pawła, niegdyś protestancki a obecnie katolicki. Kościół Rzymskokatolicki pw. św. Piotra i Pawła. Kościół ten popadł w ruinę, ale cudem uratowali go mieszkańcy. Z Rogal udaliśmy się do Żabina Granicznego zobaczyć granicę Polsko - Rosyjską. To ciekawy punkt, bo jak wiemy obszar graniczenia z Rosją jest bardzo mały a dojście do granicy ograniczone. Mała grupka zrobiła wypad na granicę a reszta czekała w lesie. Udało się - wróciliśmy Kolejnym przystankiem była mała wieś Żabin z następnym i wybitnie ciekawym byłym ewangelickim kościołem neogotyckim pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Sama bryła kościoła jest typowo neogotycka, ale wnętrze zaskakuje okrągłymi kolumnami. Piękne ! Z Żabina szybciutko ruszamy zobaczyć słynną piramidę w Rapie. Położona jakieś 400 m od drogi głównej, na małej leśnej polanie. Stąd skuszeni opowieścią mieszkanki Rogal o smacznych lodach w Baniach Mazurskich, postanowiliśmy wszyscy spróbować. Zameldowaliśmy się we wsi przed tradycyjną lodziarnią i wszyscy solidarnie, zafundowaliśmy sobie po trzy kulki tych smacznych lodzików. Potem jeszcze chwilka na zwiedzanie miejscowości i ruszamy do Węgorzewa. Po drodze robimy sobie krótki postój w Budzewie, wsi w której królują bociany. Prawie na każdym słupie jest gniazdo. Pozostało nam jeszcze kilkanaście kilometrów do Węgorzewa. Droga lekka w jeździe i po chwili robimy sobie fotkę przed miastem. Dzień jazdy kończy się dla nas. Docieramy do kwatery i po zakwaterowaniu i toalecie idziemy w miasto. Trzeba zjeść dobrze, bo jutro czeka nas kolejne wyzwanie.Tego dnia przejechaliśmy - prawie 90 km
Dzień piąty 23.06.2021r. Plan na dzisiaj: Węgorzewo - Ełk. Odległość do pokonania ponad 90 km. Ile wykręcimy, to się okaże. Tradycyjnie foto przed miejscem zakwaterowania i jedziemy w kierunku na Kruklanki. Wcześniej jednak odwiedzamy Centrum Informacji Turystycznej przy rzece Węgorapa. Podziwiamy piękną sztukę ceramiczną i zabieramy trochę folderów i map. Następnie kierujemy się w stronę Pozedrza. Tu chcemy zobaczyć kościół i główny nasz cel - kwaterę Himmlera. Najpierw podjeżdżamy przed kościół pw. św. Stanisława Kostki i szybciutko leśną drogą suniemy do pozostałości po kwaterze Himmlera. Dokładnie zwiedzamy miejsce i zdajemy sobie sprawę jaką cenę ponieśli budowniczowie tych bunkrów Zrobiliśmy kilka zdjęć na pamiątkę i pojechaliśmy w stronę Kruklanek z tzw. Zwalonym Mostem nad rzeką Sapiną. Most robi wrażenie, a jego historia jeszcze większe. Po kilkunastu minutach wróciliśmy na trasę i kontynuowaliśmy jazdę w stronę Ełku. Kolejny przystanek - Wydminy z pięknym XVIII w. kościołem i sesja foto przy ławeczce poświęconej Agnieszce Osieckiej. Z Wydymin skierowaliśmy nasze rumaki na kierunek Stare Juchy, gdzie chwilkę odpoczęliśmy i porozmawialiśmy z mieszkańcami o ich życiu. Pozostało nam już zatrzymać się tylko w miejscu zakwaterowania w Ełku i mała rundka objazdowa po mieście. Potem rozlokowanie, toaleta i wyskok na dobre jedzonko.
Przejechaliśmy tego dnia prawie 92 km. Dzień upalny, ale przewyższeń dużych niewiele. Jechało się równo i bezpiecznie.
Dzień szósty - 24.06.2021.Dzisiaj wracamy do Augustowa. Tam zaparkowany jest nasz sprzęto do przewozu rowerów i tam śpimy jeszcze dwie nocki. Z Ełku starujemy jak zawsze o poranku. Tras wiedzie bardzo ciekawymi miejscowościami, jak zawsze. Kierujemy się w stronę Mrozów Wielkich a następnie jedziemy przez Kopijki, Zawady - Tworki, Czarną Wieś i Rajgród. Zatrzymujemy się na dłuższą chwilkę w Rajgordzie przy kościele pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Kościół ogromny i robi wrażenie. Ruszamy dalej, ale po przejechaniu kilkunastu kilometrów widzimy, że niebo za nami robi się granatowe i słychać jak beczki toczą po jego płaszczyźnie. Zbliża się burza i musimy się gdzieś bezpiecznie ukryć. Na szczęście widzimy pierwsze zabudowanie we wsi Kopiec i tam pytamy o schronienie. Okazuje się, że mieszka tu Sołtys i jest dla nas bardzo miły i życzliwy. Zaprasza nas do wielkiej, drewnianej stodoły i tam bezpiecznie przeczekujemy ulewę wraz z burzą. Pan Sołtys z nami gawędzi i przynosi swojski chleb i wędlinę. To się nazywa gościnność. Po burzy ładnie dziękujemy sołtysowi i jedziemy zobaczyć Kopczańską Budę i Wioskę Darów Lasu w pobliskiej wsi Kopczańskie Budy. Niestety obiekty zamknięte. Ruszamy w kierunku Sztabina i tu posiłkujemy się trochę dłużej. Po około godzinie meldujemy się w Augustowie na kwatery. Dwie noce spędzimy przy samym kanale Augustowskim. Piękne widoki z okien i blisko posiłki
Przejechaliśmy tego dnia ponad 104 km.
Dzień siódmy i ostatni - 25.06.2021.Na ostatni dzień zaplanowane zostały specjalne atrakcje. Pojedziemy busem z rowerami do Narwiańskiego Parku Narodowego i tam kładkami przeprawimy się przez mokradła. Jak zaplanowano, tak zrobiono. Rowery poprzedniego dnia załadowane , my do busa raniutko po śniadaniu i jedziemy ponad 100 km do Kurowa. Docieramy po około 2 godz. jazdy i zdejmujemy rowery. Kupujemy bilety do parku i ruszamy z kopyta. Czas mamy napięty, bo przed wyjazdem zamówiliśmy dla kilku osób z grupy rejs statkiem po jeziorach w Augustowie. Musimy się spieszyć, a lekko nie będzie. Siadamy i jedziemy do Waniewa, gdzie będziemy specjalnym kładkami i platformami przeprawiać się do Śliwna. Zaczynamy zabawę. Przed nami przeprawa pływającą platformą przez rzekę, a to wymaga użycia siły naszych mięśni. Należy ciągnąć za łańcuch i płyniemy na drugi brzeg. Nie jest to lekka sprawa, platforma swoje waży, do tego należy doliczyć wagę osób i rowerów. Samo ładowanie rowerów na położona niżej platformę jest ciężkie, bo rowery z sakwami trochę ważą, a po przeprawieniu odwrotnie, trzeba je dość wysoko podawać. Na szczęście jest nas 8 chłopa i dajemy sobie radę. Dwie panie również pomagają. Widoki z platform i kładek są fascynujące. Musimy wygospodarować trochę czasu na ich podziwianie i zdjęcia. Pokonujmy trasę i chyba pięć platform. Wychodzimy na brzeg w Śliwnie i jedziemy przez bardzo malownicze i folklorystyczne wioski. Docieramy do wsi Izbiszcze i polną drogą dojeżdżamy do wsi Topilec. Tu jest piękny cmentarz z I wojny i cudowna cerkiew św. Mikołaja. Zwiedzamy zabytki i jedziemy dalej do Baciut. Za wsią kolejny raz pokonujemy Narwiański Park Narodowy, ale tym razem normalną, dobrą drogą.
Zakrążyliśmy wielkie koło o obwodzie prawie 50 km. Zadowoleni ładujemy rowery na busa i wracamy do Augustowa na rejs. Rowerki już tak zostaną na dachu busa, żeby rano znów nie ładować. Na miejscu lokacji szybka toaleta, przebieranko i biegiem na przystań, gdzie czeka na nas Albatros z załogą. Kupujemy bileciki i odpływamy. Pani Bosman lekko i płynnie steruje statkiem, a przy okazji opowiada nam różne historie. Jest miło i wesoło. Przepływamy przez słynna śluzę, która jest ręcznie obsługiwana od XIX w. Śluza wyrównuje poziomy wody między jeziorami. My mieliśmy do wyrównania około 1m. Dopływamy do jeziora Studzienicznego i tu zatrzymujemy się na dłuższą przerwę. Przy okazji robimy sobie dużo zdjęć pamiątkowych z Panią Bosman. Jest bardzo, bardzo wesoło i miło. Po przerwie wracamy do Augustowa, gdzie wita nas deszcz. Dziękujemy załodze za rejs i biegniemy na posiłek. Czas naszej wycieczki dobiegł końca. Idziemy spać bo rankiem, po śniadaniu wracamy do Kalisza. Siedmiodniowa przygoda szybko się skończyła.
Wspólnie przejechaliśmy ponad 500 km. Nie było złych niespodzianek. My zdrowi i sprzęt sprawny.
Wieczorem witamy Kalisz. Rozpakowujemy się, dziękujemy za wspólną jazdę i każdy wraca do swojego domu. Pozostaną miłe wspomnienia o przepięknej i cichej krainie. To jednak inny świat, to cisza, spokój i przestrzeń...
Tekst: Krzysztof Wydra
Zdjęcia : Krzysztof Wydra
Zdjęcia: Adam Wojcieszak
Zdjęcia: Marek Glapiński