
Trzydniowy rajd rowerowy od 19 - 21 maja, rozpoczęliśmy od „opanowania” Gniewu i tamtejszego zamku krzyżackiego, a obecnie zespołu hotelowo-pałacowego. Posiadłość ta położona jest na skarpie nad Wisłą i jej rozlewiskiem, gdzie w latach świetności był to obiekt niełatwy do zdobycia.
W pobliskim Pelplinie (gdzie dołączył do nas Adam i Krzysztof ) wiodącym zabytkiem jest gotycka bazylika katedralna. Pani przewodnik ubrana w historyczny strój cysterski pokazywała nam, że wszystko tutaj jest naj :
- ceglany kościół – jeden z największych w Polsce,
- organy z 4.5 tys. piszczałek,
- ogromne przepięknie zdobione stalle,
- nietypowa ambona,
- 22 ołtarze w tym ołtarz główny o wysokości 22 metrów.
Opuściwszy tego kolosa, którego drzwi zostały zamknięte za pomocą sporego klucza przeszliśmy przez ogrody zakonne do muzeum diecezjalnego. Tutaj również duży zbiór rzeczy o tematyce religijnej i oczywiście „biały kruk”, czyli Biblia Gutenberga z 1455 roku (na świecie zostało tylko 46 sztuk) – są to najdroższe egzemplarze ksiąg na świecie. Następnym celem naszej trasy była miejscowość Wielkie Walichnowy. W pewnym miejscu droga do tej wioski prowadziła między kwitnącymi rzepakowymi polami po równiutkich betonowych płytach o długości 2 km. Niestety ostatni odcinek tej trasy już nie był taki elegancki gdyż nawierzchnia zamieniła się w polną koleistą, a na końcu w kamienistą drogę. W miejscowym kościółku znajduje się „licznik powodziowy” pokazujący wysokość zalań przez pobliską Wisłę na przestrzeni kilkuset lat. Podążając właśnie wzdłuż tej królowej rzek , dotarliśmy do Tczewa- gdzie głównym punktem do zaliczenia był most drogowy, którego konstrukcja kratowa na tamte i obecne czasy jest cudem inżynierii (aktualnie przejścia po nim nie ma). W ciągu jednej godziny i Janusz i Maciej doznali „awarii ogumienia”, która opóźniła nasz dojazd na czekający na nas poczęstunek w postaci grilla na posesji p. Barto (rodzina dla Bożeny i Jarka) .Wieczornym przejazdem zakończył się pierwszy dzień na Kociewiu – etnicznym regionie płn. Polski który od dawna pozostaje w cieniu Kaszub i Borów Tucholskich .
Spędzony nocleg „U Kolarza” w Różynach dla niektórych uczestników pozostanie długo w pamięci. A to za sprawą komfortowych warunków, charakterystycznym wystrojem wnętrz oraz przekazanych nam gadżetów rowerowych przez gospodarza. Pan Tadeusz Wojtas wcześniej był cenioną postacią kolarstwa szosowego. Obecnie jego syn Arkadiusz jest również związany z tą dyscypliną. Przejeżdżając przez Łęgowo, gdzie mieści się jedyne w Europie Sanktuarium Pojednania ,udaliśmy się w dalszą drogę .
Szwajcaria Kaszubska przywitała nas wzniesieniami i urokliwymi widokami przy których „CHCIAŁO SIĘ ŻYĆ ! ”-tak podczas jazdy b. głośno oznajmiała koleżanka Danusia .Stolicą tego obszaru są Kartuzy i tamtejsze, powojenne muzeum które prezentowało zbiory etnograficzne (rolnictwo, rybołówstwo, gospodarstwo domowe, kaszubską ceramikę i sztukę ludową). Najbardziej jednak rozpoznawalnym elementem tamtejszego regionu są obrazkowe nuty kaszubskie, które w formie śpiewanej mogliśmy podziwiać na każdym kroku. Urokliwe miasto posiadało jeszcze jeden punkt, który jest wizytówką tego miejsca - okazała kolegiata z charakterystycznym dachem w kształcie wieka trumny. Wnętrze świątyni posiada także cenne rzeczy, tj. boczne ołtarze, tron celebransa, czy obrazy religijne. Wszystko to z XVII wieku. Leśna trasa rowerowa doprowadziła nas do Łapalic i tamtejszego, najmłodszego zamku w Europie, niestety do dziś nieukończonego. Tajemniczy obiekt z 5 tys. m2 powierzchni i z 12 wieżami codziennie wita tłumy nadciągających turystów, którzy nie mogą się nadziwić ilością już poczynionych prac przez właściciela Piotra Kazimierczaka i dużym znakiem zapytania „ Co dalej z tą rezydencją” ? Opuściliśmy ten zamek Gargamela by po 5 km podjechać pod umówione muzeum ceramiki kaszubskiej w Chmielnie. Stuletnią tradycją garncarstwa rodziny Neclów kontynuuje p. Paweł, który pokazał nam cały proces powstawania jego wyrobów. Gotową ceramikę można było nabyć, z której skorzystaliśmy również i my. Dwie ulice dalej czekała na nas kolejna niespodzianka. Pan Tadeusz rodowity kaszub w języku regionalnym wykonywał przyśpiewki, grał na tamtejszych instrumentach, opowiadał ciekawostki, a na koniec poczęstował wszystkich tabaką. Oj było tam i wesoło, i nietypowo przy kaszubskich nutach. Przemierzając środek malowniczej Szwajcarii Kaszubskiej dotarliśmy do miejscowości Kolano, gdzie w tutejszej stadninie koni czekał na nas nocleg. Po opuszczeniu zakwaterowania następny dzień rozpoczął się sporym podjazdem. Z wieży widokowej w Wieżycy (34 m) podziwialiśmy przepiękną panoramę Kaszub. Na pobliskim parkingu kilkoro naszych cyklistów parodiowało w regionalnej orkiestrze, gdzie na nietypowych instrumentach dali zabawny pokaz za co w nagrodę od głównego muzyka otrzymali podziękowanie w postaci … szczypty tabaki .
Ostatnie etapy wiodły przez Egiertowo i Przywidz gdzie znowu wjechaliśmy na Kociewie . W 2013 r w Skarszewach zbudowano „kościół w 24h”.Wyczyn ten trafił do Księgi Rekordów Guinnessa. Mieszkańcy powtórzyli zadanie, które w 1741 r. udało się wykonać ich przodkom. Na nas obiekt ten nie zrobił specjalnego wrażenia, a we wnętrzu widać było trwające prace remontowe. Browar „Czarna Owca” w miejscowości Semlin wraz ze zwiedzaniem tej manufaktury, był zamykającym punktem naszej trzydniowej eskapady po Kaszubach i Kociewiu.
Tekst: Jarosław Karpisiewicz
Zdjęcia: Jarosław Karpisiewicz
Zdjęcia: Jarosław Karpisiewicz
Zdjęcia: Jarosław Karpisiewicz
Zdjęcia: Jarosław Karpisiewicz